Kościół Chrystusowy - strona nieoficjalna

Strona klubowa
  •        

Logowanie

Ostatnie spotkanie

Kościół Chrystusowy 13:7 Ściana Wschodu rectus & Juventur
2015-10-14, 20:30:00
     
oceny zawodników »

Statystyki

Brak użytkowników
zalogowanych i 2 gości

dzisiaj: 9, wczoraj: 19
ogółem: 459 009

statystyki szczegółowe

Tabela ligowa

Artykuły

 

Zdobywanie dusz a nie goli 

Charlotte, Północna Karolina (CNN) – Pozostało 12 minut gry, Charlotte Eagles przegrywają 0:2 z zespołem Rochester Rhinos. Tego wieczoru w północnej Karolina panowała okropna wilgotność. Kibice z Charlotte poczuli, się wręcz bezradni obserwując  jak drużyna przeciwna blokowała każdą ich akcję, atak po ataku. Jednak w 78 minucie nastąpiło przełamanie i drużyna zdobyła dwa gole w przeciągu dwóch minut. Mecz zakończył się remisem 2:2.

 

Czy strzelone gole były efektem Błogosłąwieństwa Bożego?

 

„Nie sądzę żeby Bóg specjalnie troszczył się o to czy wygramy, czy przegramy” , odpowiedział kapitan Eagles, Josh Rife wzruszając ramionami.

 

Kapitan Mark Steffens potwierdził, dodając „Naszym celem numer 1 nie jest wygranie meczu. Naszym celem jest przyniesienie chwały Bogu”

.

To naprawdę niezwykłe wyznanie drużyny sportowej, ale Orły (Eagles) nie są zwykłą drużyną. Członkowie United Soccer League (III poziom rozgrywek w Stanach Zjednoczonych) są wprawdzie  jedną z 12 drużyn zawodowych drużyn, ale tylko oni twierdzą, że chrześcijańskie wartości są dla nich ważniejsze niż wygrywanie.

 

Drużyna została założona w 1993 roku po akcji „sportowi maniacy zakochują się w Bogu”. Współzałożyciel Orłów Brian Davidson stwierdził, że jeśli dalej miał się zajmować piłką, w której widział oszukujących oraz symulujących faule zawodników, musiał znaleźć sposób, aby pokazać swoją wiarę nawet na boisku.

 

Powstały dwa założenia dla swojej służby.  Po pierwsze, nauczyć mężczyzn życia dla Boga przez uczciwą grę. Po drugie; wysłać członków, tam gdzie mieszkają czyli w swoje dzielnice, jak i również  „na krańce ziemi”, aby trenować dzieci z biednych domów oraz uchodźców i używać sportu jak magnesu dla ludzi, którzy w inny sposób nie przyszliby do kościoła.

 

Orły jak każda drużyna grająca na wysokim poziomie, posiada regularne treningi. Pocą się w wysokich temperaturach Karolina. Wygrywają mecze. Tracą gole. Słuchają wykładów.  Organizacja na tym nie poprzestawała, skupiła się również na inwestowaniu w zawodników i lokalną społeczność.

 

Steffens, trener Orłów od 15 lat, używał tego co nazywał planem „wzbogacania”, czyli budowanie osobistych relację pomiędzy 26 sportowcami z jego składzie i stwarzaniu grup wzajemnego wsparcia w samej drużynie.

 

„Moją służbą jest wychowanie 26 facetów na mężczyzn ” mówi Steffens.  „Mężczyzn którzy robią to co dobre”

 Ma to zastosowanie zarówno na jak i poza murawą.

 

Na boisku, wymaga się od nich, aby byli bez zarzutu. Chociaż wiedzą jak szarpać przeciwnika, łapać za koszulkę, grać na zwłokę, a nawet wykorzystywać wślizg by udawać faule. Jako Chrześcijanie, grają na najwyższym poziomie bez takich zagrań. Dają sobie wzajemnie wyzwania by trenować ciężej  i grać lepiej.

 

Czy to jednak wystarczy?

 

Niektórzy obserwatorzy mówią, że chrześcijaństwo i sport to wątpliwe połączenie.

 

Shirl Hoffman, autor książki „Dobra gra: Chrześcijaństwo i kultura sportu”, stwierdził, że chrześcijaństwo uczy „łagodności, pokory, stawianiu innych przed sobą”, podczas gdy sportowcy są często, bardziej chętni, aby oszukiwać, krzywdzić swoich rywali albo przyjmować chwałę za ich osiągnięcia.

„Sporty nie rozwijają charakteru”, pisze Hoffman, „Uczą jak być samolubny”

 

Rief, 31-letni kapitan i środkowy pomocnik od dziewięciu lat, nie zgadza się z tą wypowiedzią. Twierdzi, że to jest typowe błędne założenie, że chrześcijanie powinni być potulni i bierni. Podobnie z Panem Jezusem był czas w jego służbie, gdy prezentował łagodność, ale był również sytuacje gdy brał udział w konfrontacjach.

.

Rief twierdzi, że sporty są „świetnym nauczycielem dla zmagań z własną wiarą”. Ucząc się  dążyć razem do doskonałości i jedności w rywalizacji, otoczenie, które daje wyzwania, tworzy dobrą presję, która może pomóc zawodnikom, aby ich wiara wzrastała i pogłębiała się. A w kwestii tego czy Boga interesuje to czy drużyna wygra czy przegra, podsumował to tak „to nie jest biblijny pogląd”. Cytuje księgę Joba, w której Bóg pozwolił sprawiedliwemu człowiekowi tracić swoją rodzinę, cały dobytek a nawet zdrowie. Bóg troszczy się dużo bardziej o całokształt – odpowiedź serca człowieka, jak to zrobił z Jobem – niż o to, aby człowiek dobrze wypadł, powiedział Rief.

 

Współzałożyciel Dawidson zdaje sobie sprawę z tego, że jest tylko kilka przykładów wierzących osób w profesjonalnym sporcie, ale podobnie jak Riefe, twierdzi, że zdarzają się okazję w czasie gry kiedy „my jako chrześcijanie  możemy pokazać żywą wiarę” – na przykład reagując  z łaską na błędne decyzje sędziego.

I nawet kiedy zawodnicy Orłów reagują na coś takiego złością, Davidson wie, że będzie to dobry czas na naukę i okazja wzrostu wiary.  Jest wiele łaski i wybaczenia w szatni Orłów.

 

„Dajemy sobie radę z przegraną”, opowiada Davidson. „My chcemy ją wykorzystać by dzięki niej wzrastać”

 

Bob Schindler były pastor, pełni obecnie rolę zastępcy dyrektora w kościelnym działaniu dla Chrystusa „Church Sport Outrach”(Sportowa Ewangelizacja Kościelna), jest to organizacja która pomaga kościołom w użyciu sportu jako narzędzia do głoszenia ewangelii. Uważa, że sport jako dziedzina odeszła od planu, który Bóg dla nich przewidział, przez ograniczenie się do samolubnych motywów poszczególnych jednostek. Rywalizacja sama w sobie nie jest problemem. Kluczowym pytaniem z chrześcijańskiej perspektywy jest, czy była kiedykolwiek rywalizacja w Ogrodzie Eden, dywaguje Shindler. Jeśli odpowiedzią jest nie, w takim razie sport jest rezultatem grzechu, a chrześcijanie nie powinni brać udziału w jakichkolwiek formach współzawodnictwa. Lecz jeśli odpowiedzią jest tak – jak on sam wierzy – w takim razie chrześcijanie mogą brać udział w rywalizacji, o ile czynią to na chwałę Bogu.

„Sednem sportu jest, aby wydobyć to co najlepsze z członków drużyny i przeciwników”, Schindler widzi to przez „wypełnianie łaską i bardzo wiele miłosierdzia”.

Słowo „rywalizacja” pochodzi z łacińskiego słowa „competere,” które oznacza „dążyć razem”.. Jednak sportowcy są indoktrynowani w samouwielbieniu dla własnych dokonań do zdeprawowało pierwotny sens słowa.

Świadom problemu, Steffens, trener Orłów, często porusza z drużyną ten temat. „Słuchajcie, tu nie chodzi o was,” napomina Steffens swoich zawodników. „Tu chodzi o to, aby Bóg był na pierwszym miejscu.”

 

W czasie ostatniego nabożeństwa przed każdą grą, jest stały element w szatni drużyny – mówca Sam Bumenthal, biznesmen, przypomina drużynie o zasadzie: Najważniejsze jest „zdobywanie dusz, a nie zdobywanie goli.”

Przez czas modlitwy – przed i po każdy meczu – drużyna skupia się ponownie na Bogu

 

„Sądzę, że sportowcy najwyższej klasy modlą się do Boga o indywidualne umiejętności i wygraną dla ich drużyny” powiedział Steffens. „Naszą modlitwą przed grą jest, aby Bóg dał nam siły i mądrości by grać fair-play - na podobieństwo Chrystusa.”

Po grze, zespół modli się o ich przeciwników i dziękuje Bogu za rezultat nie zależnie od tego jakim zakończył się mecz.

„Oddajemy chwałę Bogu nie zależnie do tego czy wygrywamy, przegrywamy czy remisujemy”mówi Steffens.

Jego zawodnicy czują się powołani przez Boga, aby grać dla swojej drużyny i chcą zachować „najważniejsze rzeczy na najważniejszym miejscu” Steffens dodaje „a najważniejsze nie jest wygrywanie.”

 

„Priorytety są ustanowione i mocno przestrzegane” mówi Eric Reed, 27letni bramkarz. „Tu chodzi o to, aby żyć ewangelią w tym zgubionym świecie, jak w każdej innej pracy.”

 

Służbę Orłów w Charlotte można zaobserwować w różnych formach, przez tygodniowe obozy piłki nożnej, w której kościół angażuje się w służbę wewnątrz miasta- jak również zagraniczne wyjazdy. W tym roku 6 zawodników pojedzie do Trynidadu by grać w piłkę i wykonywać potrzebne prace dla tamtejszej społeczności. Drużyna w zeszłym roku udała się do Jamajki gdzie grała z drużynami z ekstraklasy jak również spędziła czas w sierocińcu i zakładzie karnym. Inne miejsca w które się udają to Nigeria, Etiopia, Kolumbia, Laos i Tajlandia. Członkowie drużyny sami zbierają fundusze, kilka tysięcy dolarów na wyprawy, wierząc, że głoszą kazania w taki sposób w jaki grają w piłkę.

 

Za to na miejscu, czterech zawodników i dwóch członków zarządu przeprowadziło się do miejskich blokowisk by prowadzić „Miejskie Orły”, to program, aby dosięgnąć dzieci mieszkające w bidnych dzielnicach.

 

„Jesteśmy rodziną, - cała drużyna popiera ochotników z Miejskich Orłów. Ben Page opowiada „Nasz Pan Jezus stworzył tu atmosferę miłości i akceptacji, a dzieci na to odpowiedziały”. Page, 26 lat, żyje w Grier Heights na wschód od Charlotte i pracuje z Miejskim Orłami od stycznia 2010r. Przez tą prace, Page jak sam twierdzi, zdał siebie sprawę z bezwarunkowej miłości jaką zaczyna rozwijać w stosunku do dzieci „to ta sama miłość jaką Bóg mi okazał.”

Przy okazji gry w piłkę, dzieci są uczone podstawowych zachowań, jak szacunku dla innych. Uczą się jak walczyć z trudnościami w życiu i jak ciężko pracować.

„Świat im mówi, że ich szanse statystycznie są znikome,” mówi Page „że wylądują w więzieniu, nie skończą szkoły, albo że będą tylko powodować problemy.” Miejskie Orły uczą ich, że Bóg ma plan dla ich życia, wskazują im werset Jeremiasza 29:11 „Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją.(BW)”

 

„Moim celem nie jest aby zobaczyć jak zmienia się ich zachowanie” kontynuuje Page, „ale aby zobaczyć zmianę ich serca. A owocem zmiany serca będzie zmiana zachowania.”

Page gra dla Orłów od 2008r. Uważa drużynę za obszar ćwiczeń, by nauczyć się jak dbać o innych i znajdywać radość i cel w inwestowaniu w wieczne rzeczy, jak dzielenie się ewangelią o Panu Jezusie z innymi.

„To otoczenie, gdy byliśmy trenowani przez mężczyzn, którzy kochali Pana- dbali o nas jako ludzi a nie tylko zawodników,” Podsumował Page.

 

Właśnie to nastawienie ma nadzieję przekazać dalej młodzieży z którą pracuję poza boiskiem.

 

Autor

Elizabeth Johnson, CNN

 

Tłumaczenie - Mateusz Kozak

Poprawki - Marcin Sawczuk

 

 

Piłkarska drużyna Boga

 
Ekipa Mistrza - to grupa polskich piłkarzy, którzy na futbol, karierę czy pieniądze patrzą z perspektywy tego, co jest napisane w Biblii. Wśród nich jest reprezentant Polski Łukasz Garguła, Tomasz Jarzębowski z Legii Warszawa i Mariusz Ujek z GKS Bełchatów.
Bóg ma na pewno dla mnie jakiś dobry plan, cel, do którego mnie prowadzi - twierdzi Łukasz Garguła (w białej koszulce)
lup2.gif
Bóg ma na pewno dla mnie jakiś dobry plan, cel, do którego mnie prowadzi - twierdzi Łukasz Garguła (w białej koszulce).
Czy Biblia może mieć coś wspólnego z piłką nożną? Łukasz Bujok, pracownik polskiego oddziału międzynarodowej chrześcijańskiej organizacji sportowej Athlets in Action, twierdzi, że bardzo dużo.
 


- Święty Paweł pisze np. w swoich listach: "Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli". To zachęta do wysiłku, do konsekwencji, do tego wszystkiego, co jest potrzebne także w futbolu - analizuje Bujok, który prowadzi spotkania grupy. Ekipę Mistrza - jak sami nazywają ją piłkarze - tworzy 16 osób. W większości to byli lub obecni zawodnicy GKS Bełchatów.

- W polskich drużynach kwestia wiary jest tematem tabu. Ci, którzy ją w jakiś wyraźny sposób manifestują, są z reguły uznawani za fanatyków. Z drugiej strony wiara wśród piłkarzy kojarzy nam się z przeżegnaniem się przed meczem czy koszulką z napisem "Kocham Jezusa". A tu chodzi o to, aby wiara zawodników przekładała się na ich życie codzienne, na to, co robią boisku i poza nim - opowiada Bujok

Bóg a pieniądze

Łukasz nie jest księdzem. Ma żonę, córkę, przez 15 lat grał w piłkę, m.in. w Gwarku Zabrze. - Dlatego czuję powołanie do pracy misyjnej z piłkarzami. Znam ich problemy, wiem, na co są narażeni. Nie jestem kapłanem, więc o pewnych sprawach możemy porozmawiać znacznie bardziej otwarcie, nikt nie musi przed drugim udawać świętoszka. Poruszamy naprawdę różne kwestie - od seksu, życia rodzinnego, po zarządzanie pieniędzmi. Wiadomo, że kariera piłkarska sprzyja skokom w bok, ale ja namawiam chłopaków do wierności. Niewielu wie także, że Chrystus połowę swoich przypowieści poświęcił zarządzaniu finansami. Staramy się czerpać z jego nauki, by nie było tak, że ktoś z tych zawodników zostanie po zakończeniu kariery bez grosza przy duszy - zaznacza Łukasz.

Piłkarze z Ekipy Mistrza, którzy grają w Bełchatowie, spotykają się średnio raz na dwa tygodnie. Przez 45 minut, godzinę czytają Biblię, rozmawiają i modlą się. Czy proszą o mistrzostwo Polski ?

- Nie. Dzięki wierze w Boga zawodnicy wiedzą, że są rzeczy ważniejsze niż miejsce w tabeli i wszelkie tytuły - podkreśla Bujok.

Ci, którzy z bełchatowskiego klubu już odeszli, rozmawiają z nim indywidualnie i od czasu do czasu przyjeżdżają na rozmaite akcje charytatywne, aby poza grą podzielić się swoją wiarą z uczestnikami.

- Nie jesteśmy żadną sektą, jak ktoś nie wierzy, to zapraszam na nasze spotkania. Wszystko odbywa się u nas na zasadzie dobrowolności i wynika z potrzeby chłopaków. W Bełchatowie też było paru piłkarzy, którzy byli sceptycznie nastawieni do naszej grupy, ale potem się przekonali, bo uznali, że to jest dla nich. Wszyscy wiedzą o naszej inicjatywie, ale nie wszyscy przychodzą. Ja to szanuje - zapewnia Bujok.

Bóg a wegeta

Piłkarzem, który sprawił, że Ekipa Mistrza w ogóle powstała, jest Tomasz Jarzębowski z Legii. Do końca minionego roku grał w Bełchatowie i to on namówił swoich kolegów z GKS-u do spotykania się w większym gronie i rozmawiania o Bogu.

- Wcześniej chodziłem do kościoła, ale jak większość Polaków po to, aby swoje odbębnić. A spotkania z Łukaszem sprawiły, że Pismo Święte mnie zafascynowało. On potrafi przełożyć to, co jest tam napisane, na nasz zwykły język. Jak przyszedłem do Bełchatowa, to coś takiego zaproponowałem Darkowi Pietrasiakowi, on z kolei przyprowadził Łukasza Gargułę. Podczas jednego ze spotkań u mnie w domu przyszedł Paweł Strąk, bo żona wysłała go po wegetę. Jak zobaczył nas z otwartą Biblią, to najpierw pomyślał, że to jakaś sekta. Ale potem został - śmieje się Jarzębowski.

Nim poznał Bujoka, rozszedł się z żoną i mieszkał z inną kobietą. Dziś wrócił do małżonki, ma dwie córki. - Jestem pewien, że to Jezus skierował moje życie na dobre tory. Teraz jestem znacznie spokojniejszy, inaczej podchodzę do pewnych spraw - zaznacza piłkarz, który nie należy do boiskowych mięczaków. - Dążę do tego, aby moje boiskowe grzechy zminimalizować. Wiadomo jednak, że podczas spotkania są emocje, nerwy. Czasem rywal zrobi coś nie tak, czasem sędzia pokaże w drugą stronę. I człowiek powie o dwa zdania za dużo. Ale potem, jak sobie to przemyślę na chłodno, to stukam się w czoło, że zrobiłem coś takiego - podkreśla piłkarz.

Niedawno pomocnik opuścił GKS i powrócił do Legii. - Byłem pozytywnie zaskoczony, kiedy zobaczyłem, że w Legii przed wyjściem na mecz każdy zawodnik modli się lub spędza kilka minut w ciszy. Ja modlę się nie o zwycięstwo, ale o to, by dać z siebie wszystko, by zagrać na chwałę Bożą. Bo Bóg zawsze nam pomaga. W pewnym sensie konsultowałem z Nim swój transfer do Legii, poświęcając go w modlitwie - zaznacza.

Bóg a kontuzje

Podobnie zrobił inny członek Ekipy Mistrza - Łukasz Garguła. Pomocnik reprezentacji Polski od nowego sezonu nie będzie grał już w Bełchatowie tylko w Wiśle Kraków.

- Wiadomo, że jak człowiek ma zmieniać klub, to pojawiają się wątpliwości. Wtedy dużo się modli, czeka się na jakiś znak. Dla mnie takim znakiem jest wewnętrzną pewność, że robię dobrze, przenosząc się do Krakowa - podkreśla Garguła.

Nim jednak pojawi się na boisku w barwach Wisły, musi wyleczyć kontuzję kolana. Piłkarz zerwał więzadła krzyżowe tuż przed pierwszym ligowym meczem w rudzie wiosennej. Przez ten uraz nie mógł pomóc ani GKS w ekstraklasie, ani drużynie narodowej w meczach eliminacji mistrzostw świata.

- Zdarza się, że ludzie w takich przypadkach mają pretensję do Boga o to, dlaczego spotkało coś takiego. Ja nie mam. Jestem świadomy tego, jaką dyscyplinę uprawiam i na co jestem narażony. Podchodzę do tego pozytywnie, bo przecież są koledzy, którzy mają znacznie gorzej niż ja. Muszę pracować i starać się jak najszybciej dojść do pełnej sprawności. Bóg ma na pewno dla mnie jakiś dobry plan, cel, do którego mnie prowadzi - stwierdza Garguła, który teraz z Bujokiem spotyka się głównie w domu. - Dla mnie to nawet lepiej. Bo ja raczej jestem taki, że pewne rzeczy trzymam w sobie. Wolę nie mówić o nich na forum grupy, tylko porozmawiać na osobności. Tak samo w modlitwie. Jak mam problem, to sobie sam do kościółka pójdę, usiądę gdzieś z boku i się pomodlę - opowiada Garguła.
Bujok przyznaje, że kontuzja i dotkliwa porażka to dwie najcięższe rzeczy dla piłkarzy.

- Wiadomo, że każdy człowiek najbardziej pragnie zdrowia i najczęściej się o nie modli Tak samo jest z zawodnikami. To może jednak być bardzo ważny moment, bo wówczas często dochodzi do pewnego przewartościowania. Żyjemy w pokoleniu "instant" i takiego zwolnienia czasem nam potrzeba - analizuje Łukasz. - Najłatwiej jest zawierzyć Bogu, kiedy wszystko idzie po naszej myśli, kiedy wygrywamy. Znacznie ciężej, gdy dzieje się coś takiego, jak dwa sezony temu przytrafiło się GKS Bełchatów, kiedy przegrali mistrzostwo Polski w ostatniej kolejce. To był taki test wiary dla chłopaków. I myślę, że oni przeszli go pozytywnie - podkreśla.
 
Bóg a korupcja

Wielu dziwić może obecność w Ekipie Mistrza Mariusza Ujka. To zawodnik grający dość ostro, czasem nawet brutalnie. W ubiegłym sezonie zobaczył dziewięć żółtych kartek i dwie czerwone. Nie oszczędza też sędziów. Po pierwszej połowie meczu z Odrą Wodzisław w półfinale Pucharu Ekstraklasy arbitra nazwał pajacem.

Trzy lata temu Ujek w związku z aferą korupcyjną został zatrzymany przez policję. Prokuratura postawiła mu zarzut pośredniczenia przy wręczaniu łapówek przeznaczonych na ustawianie meczów w sezonie 2003/2004. Wówczas Ujek był piłkarzem Zagłębia Sosnowiec i awansował z nim do II ligi. Oprócz niego w całej aferze zatrzymano już ponad 200 osób związanych z polską piłką.

- Tej całej afery nie byłoby, gdyby ludzie w naszym futbolu mieli silne kręgosłupy moralne. Dlatego tak ważne jest to, co robimy na naszych spotkaniach - zaznacza Bujok. - Co do samego Mariusza, to sprawa się toczy i prawda wyjdzie na jaw. Z punktu widzenia chrześcijanina zrobił ogromny postęp w swoich wyborach życiowych i chyba wszyscy to zauważyli. Zresztą moim zdaniem nikogo nie należy skreślać z powodu jego błędów. Człowiek upada, ale najważniejsze jest, by umieć się do tego przyznać, podnieść się i wyciągnąć odpowiednie wnioski - twierdzi pracownik polskiego oddziału AIA.

Podobnego zdania jest Łukasz Garguła. - Bez grzechu jest tylko Jezus Chrystus. Po Mariuszu widać zmianę, nawet w postawie na boisku. Jeśli coś zrobi nie tak, to przyjdzie, przeprosi. A co do korupcji, to jeśli człowiek ma jako priorytet życie wieczne, to naprawdę nawet nie pomyśli o kupowaniu meczów - kończy Garguła.
 

 
Żródło Gazeta Wyborcza 2009r.
 

PS. Drużyna GKS Bełchatów w ówczesnym sezonie 2008/2009 osiągnęła swój największy życiowy sukces, zdobywając wicemistrzostwo Polski.

 

Najbliższe spotkanie

W najbliższym czasie zespół nie rozgrywa żadnego spotkania.

Reklama

Mini-Chat

Musisz się zalogować, aby korzystać z mini-chatu.

Kalendarium

19

04-2024

piątek

20

04-2024

sobota

21

04-2024

niedziela

22

04-2024

pon.

23

04-2024

wtorek

24

04-2024

środa

25

04-2024

czwartek

Zegar

Buttony

Pogoda


Aby widget pogoda funkcjonował poprawnie, należy wypełnić dane w panelu administracyjnym.